Świat według Władysława Grodeckiego: 23. Pokolenia

Wystawa zdjęć wykonanych przez podróżnika, mieszkańca Bieżanowa, Władysława Grodeckiego, na przestrzeni wielu lat zwiedzania całego świata.

Wystawa przygotowana przez Jadwigę Grunwald – córkę Grodeckiego z okazji obchodów Dnia Ziemi pod hasłem „Dokoła NASZEJ Ziemi”.

23. POKOLENIA

Odwieczna ciekawość świata i pragnienie przeżycia przygody jest tak wielka, że nie tylko młodzi, ale również doświadczeni, starsi ludzie pewnego dnia opuszczają swe rodzinne strony i mimo piętrzących się trudności i niebezpieczeństw udają się w nieznane. Każda wielka, a zwłaszcza samotna wyprawa przez ogromne przestrzenie Azji, Ameryki czy Afryki to prawdziwa loteria, hazard. Można z niej już nie wrócić. Łatwo to pojąć, jeśli choćby pobieżnie wyliczymy listę różnych zagrożeń: brak wody, choroby, dzikie zwierzęta, głód, zimno, upały, nieprzyjazne środowisko, czy wrogo nastawieni do obcych tubylcy. W czasie długich wypraw najtrudniej pokonać strach i samotność. Towarzyszyły one i mnie w trakcie każdej z wielkich wypraw, a także w czasie pobytu na pustyni!
30 lat temu pracowałem w jednej z filii Przedsiębiorstwa Geodezyjnego przy ul. Szewskiej 9 (obok pod nr 7 w maju 1981r. znaleziono ciało zamordowanego Stanisława Pyjasa). Pewnego wiosennego poranka przybył do pracy szef z niecodzienna wiadomością: „Polska wygrała konkurs na wykonanie pomiarów podstawowych na obszarze całego Iraku!” Było to chyba pierwsze tego typu przedsięwzięcie polskiej geodezji i kartografii, a wyjazd na kontrakt do Mezopotamii był wówczas marzeniem tysięcy młodych inżynierów!
Zafascynowany kulturą i historią starożytnego Wschodu – Sumeru, Babilonii, Asyrii… – nawet nie śniłem o takiej przygodzie. Już wcześniej odwiedziłem Egipt i Indie. Irak miał być kolejnym wielkim wyzwaniem, może największą przygodą życia?

 

Przewodniki z zakresu sztuki przetrwania zalecają by szukać wody tam gdzie rosną palmy i w dnie rzek okresowych. Wiedzący gdzie powinna być woda, Beduini potrafią jej szukać. Gdy kiedyś przejeżdżałem przez vadi w okolicy Safavije zauważyłem jak w dnie wyschniętej rzeki przycupnęło kilku mężczyzn. Jeden z nich trzymał w ręce kamień i stukał nim w kamienne podłoże, nasłuchując jednocześnie echa dochodzącego z wnętrza ziemi. Gdy uznał, że w danym miejscu jest woda, rozpoczęto kopanie. Po osiągnięciu warstwy kamieni rozpoczęto „kłucie” długimi stalowymi prętami. Wchodziły coraz łatwiej i był mokre na końcu – to znak, że cel został osiągnięty. Uradowani ze szczęścia Beduini zaczęli tańczyć i nie pozwolili nam się oddalić nim nie wypiliśmy z nimi herbaty i zjedli hubusa!
Gdy znowu przejeżdżałem tędy kilka dni później, stało już kilka dużych namiotów, ale tylko przez pewien czas… Bowiem życie na pustyni to ciągła wędrówka w poszukiwaniu wody i paszy, gdy jej zaczyna brakować kierują się w stronę rzek!

Wspomnienia z Iraku, 1976

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są *