Wystawa zdjęć wykonanych przez podróżnika, mieszkańca Bieżanowa, Władysława Grodeckiego, na przestrzeni wielu lat zwiedzania całego świata.
Wystawa przygotowana przez Jadwigę Grunwald – córkę Grodeckiego z okazji obchodów Dnia Ziemi pod hasłem „Dokoła NASZEJ Ziemi”.
20. HARRAN – NAJSTARSZA WIOSKA ŚWIATA
Oddalone ok. 40 km od Sanliurfy (Turcja) arabskie Harran jest zamieszkałe bez przerwy od co najmniej od 8 tys. lat i należy do najstarszych osad ludzkich. W czasach asyryjskich było rozwiniętym centrum handlu. W Biblii, w Księdze Rodzaju (11,31 i 12,4) jest wzmianka, że Abraham po przybyciu wraz z ojcem Terrachem z Ur Chaldejskiego przez pewien czas mieszkał w Harranie i stąd wyruszył do krainy Kanaan.
Gdy tam jechałem, wydawało mi się, że jestem w Iraku, gdzieś na południe od Bagdadu. Płaska jak stół równina, pocięta kanałami nawadniającymi i tylko w oddali kilka niewysokich kopców. Z pewnością i tu, jak w Iraku, były kiedyś osady. Z braku drzewa do budowy domów używano cegły, nie zawsze wypalanej, mało twardej. Z biegiem czasu pod wpływem czynników atmosferycznych lepianki się rozpadały, a na nich budowano nowe i tak na ruinach jednego domku wznoszono drugi, na cmentarzysku jednej osady powstawała druga, trzecia, czwarta… Arabowie te wzniesienia-kurhany nazywali tellami.
W 640 r., Harran został zdobyty przez muzułmanów i wówczas stał się jednym z najwspanialszych ośrodków kultury, oświaty i nauki. Najlepiej zachowały się ruiny z czasów Ommajadów, kiedy miasto liczyło ok. 200 tys. mieszkańców i działał tu świetny uniwersytet.
W odległości kilkuset metrów od wspomnianych ruin znajduje się współczesna wioska arabska, która dla wielu turystów jest największą atrakcją. Z gliny, jedynego dostępnego tu materiału budowlanego, można wyrabiać cegły, a z nich wznosić piękne, ciekawe budowle. Jeśli jest to cegła wypalana, to może przetrwać i kilka wieków. Choć nie tak trwałe, ale nie mniej interesujące mogą być chatki z gliny. Świadczą o tym niezwykłe oryginalne domki, przypominające ule, jakich niemało jest w Harran.
Gamal, przewodnik, najpierw zaprowadził mnie do jednego z największych, prawdziwego „ula”, pałacu należącego do ojca jego kolegi Mahmuda. Na zewnątrz stoliki i krzesła. Tu można wypić herbatę i trochę odpocząć. Przed wejściem piec do pieczenia hummusa, naczynie gliniane na wodę. Lampy naftowe, strzelby i drobny sprzęt gospodarski. Do wnętrza wchodzi się przez szeroki otwór w ścianie. Trzeba zdjąć obuwie. Drzwi zastępuje barwna tkanina, zwisająca z góry. Za nią obszerne pomieszczenie, sąsiadujące z kuchnią. To sień, pełna sprzętu domowego, naczyń kuchennych, lamp, bębnów, bukłaków. Jest tu także namiot z wielbłądziej wełny, rzędy na konie i wielbłądy, kosze z wikliny na chleb i pamiątki na sprzedaż. Obok jest jadalnia, spiżarnia, pomieszczenie na naczynia, pokój na odzież, pokój gościnny i cztery sypialnie: jedna gospodarcza i trzy pozostałe dla jego żon. Przechodziliśmy z pomieszczenia do pomieszczenia, w sumie szesnaście pokoi-salonów! Gliniane, gładkie ściany pełne są dywanów, barwnych tkanin, ozdób kobiecych i broni. Na klepisku także położone są dywany, najpiękniejsze w sypialni ojca Mahmuda. Pod ścianą jest kilkanaście poduszek. Nad nimi – ozdobne tkaniny i, jak zapewniał Gamal, barwne szaty jego żon. Światło do środka wpada przez „okna” w ścianach (ale nie ma szyb) i otwory w kopułach. W lecie w „ulach” jest chłodniej niż na zewnątrz, a zimie – cieplej. Gamal, mój znakomity przewodnik (zwany tutaj Marco Polo) na deser pozostawił jeszcze muzeum i prawdziwą perłę Harranu – znajdujące się za wioską ruiny zamku z czasów bizantyjskich, krzyżowców i osmańskich. Niewysoki gliniany domek przy wjeździe to lepianka, gdzie Abraham poślubił Sarę – zapewnił Marco Polo.
fragmenty komentarza do wystawy „Kurdowie i ich sąsiedzi”