Wystawa zdjęć wykonanych przez podróżnika, mieszkańca Bieżanowa, Władysława Grodeckiego, na przestrzeni wielu lat zwiedzania całego świata.
Wystawa przygotowana przez Jadwigę Grunwald – córkę Grodeckiego z okazji obchodów Dnia Ziemi pod hasłem „Dokoła NASZEJ Ziemi”.
11. ORIENTALNY BAZAR
Swoją miłość do orientalnych bazarów odkrył Władysław Grodecki już podczas pierwszego dłuższego pobytu w Azji:
Karbala przez dwa miesiące była „moim domem” i wracam do tamtych dni z niemałym sentymentem. Mimo trudów i różnych niedostatków, czar i egzotyka tego miasta całkowicie mnie pochłaniała. Z utęsknieniem więc czekałem na piątek, dzień świąteczny, kiedy nie tylko mogłem nieco odpocząć, ale również udać się na suk (bazar arabski). Szczególnie lubiłem zakupy, targowanie się, fotografowanie, dysputy filozoficzne i niekończące się spacery po krętych wąziutkich uliczkach miasta kufickiego.
Wspomnienia z Iraku, 1974
Wędrówki po bazarach były ucztą dla wszystkich zmysłów, zawsze coś do odkrycia, a czasami trzeba było sięgnąć wzrokiem głębiej, aby odkryć coś ciekawego.
Grodeckiemu nie zawsze przypadały do gustu dania kuchni lokalnej. Nie pokusił się, aby kosztować pieczone szczury, szarańczę czy inne robactwo, choć zawsze z ciekawością oglądał sposób przygotowywania miejscowych przysmaków:
A więc jaka jest kuchnia chińska? Aby się o tym przekonać udałem się na słynny bazar Qingping w Kantonie, który uchodzi za najsłynniejszą „restaurację” i „aptekę” Wschodu! Mogłem tam nabyć wszystko, co Chińczycy spożywają: psy, koty, osły, świnie, kurczaki, a także jaszczurki, mrówki, muchy chińskie, karaluchy i skorpiony. Widziałem nawet jak młody Chińczyk wyciągnął z kosza białego, żywego skorpiona i zjadł go.
Przy ulicy Jiangladu 43 istnieje od ponad 100 lat słynna restauracja Shecanguan. Jedną z jej specjalności są węże, których w sezonie podaje się ok. 1000 każdego dnia. Odwiedziłem ją, ale widok mordowanych na zapleczu zwierząt przyprawił mnie o mdłości. Zapytałem tylko co podaje się do jedzenia, poza wężami? Oto niektóre z potraw: woreczek żółciowy węża kantońskiego duszony w winie ryżowym, ugotowana kobra z szynką wędzoną, zupa wężowo-kurzo-kocia. Nic dziwnego, że Chińczycy o swej kuchni mówią: „Wszystko co chodzi, poza zegarem nadaje się do jedzenia!”.
Rozsmakowałem się natomiast w kuchni dalekowschodniej. Laotańska niewiele ustępuje tajskiej czy wietnamskiej należących do najlepszych na świecie! Turyści z Zachodu spożywają tu głównie znakomity ryż, makarony, pieczone banany w cieście oraz bagietki z kawą i jajkami, które przybyły tu z Francuzami. Przysmaki miejscowej kuchni to: tammak hung – sałatka z zielonej papai, z czosnkiem, sosem rybnym, pomidorami, cukrem palmowym, krabami, krewetkami i chilli oraz leap – ostra sałatka z ryżem, dodatkiem wołowiny, wieprzowiny, kaczki, ryb i soku z limonek.
Wspomnienia z wyprawy do Azji 1997-1998
Jednak za najlepszą na świecie uważał Grodecki rodzimą kuchnię polską. Jej brak odczuwał równie dotkliwie, jak melodii polskiego języka czy widoku zielonych łąk i lasów. W trakcie wielomiesięcznych peregrynacji po świecie jego największe marzenie dotyczyło właśnie naszej polskiej kuchni:
Gdy wrócę do Polski, kupię 20 bochenków chleba, beczkę kapusty i 2 worki ziemniaków i będę tak długo siedział przed tą górą jedzenia, aż to wszystko zjem…